Zamknięcie Stadia przez Google zaskoczyło niejednego użytkownika tej platformy sieciowej. Usługa polegała na tym, że właściciel platformy umożliwiał użytkownikom grę za pośrednictwem Internetu w wybrane gry wideo. Dzięki temu wymagające sprzętowo mogą zostać wypróbowane przez tych, których komputery czy konsole nie byłyby w stanie samodzielnie ich odtworzyć. To serwery właściciela platformy odtwarzają grę, zaś użytkownik powinien zadbać jedynie o stabilne połączenie z Internetem.

Skutki zamknięcia platformy streamingowej

Co dzieje się jednak, gdy tego typu platforma jest zamykana? Odpowiedź znajdziemy w warunkach świadczenia usług, które użytkownik musiał zaakceptować przed rozpoczęciem rozgrywki.
Jakie w ogóle prawa uzyskujemy zawierając umowę z Google? Umowa wskazuje, że możemy „kupować treści”, co dla nieuważnych możne oznaczać, że stajemy się właścicielami cyfrowej kopii gry. Nic bardziej mylnego! Zgodnie z umową, uzyskujemy „niewyłączne, niepodlegające przeniesieniu prawo dostępu”, zaś kilka linijek niżej dowiadujemy się wprost, że nie stajemy się właścicielami treści.

Warto zauważyć, że taka konstrukcja relacji własnościowych jest dziś powszechna w wielu usługach świadczących cyfrowe usługi na zasadach subskrypcji, jak Netflix czy Spotify. Co gorsza jednak, nie nabywamy własności cyfrowego egzemplarza gry również w przypadku tradycyjnych platform gamingowych, które umożliwiają stałe przypisanie gry do konta i jej instalację w dowolnym momencie. Korzystając z treści zakupionych w trybie dystrybucji cyfrowej różnego rodzaju należy więc pamiętać, że mamy do nich dostęp zasadniczo tak długo, jak funkcjonuje sama usługa.

Użytkownik w obliczu apokalipsy

Jeden z posiadaczy gry Red Dead Redemption 2 na Stadia boleśnie przekonał się o skutkach takiego uregulowania warunków korzystania z platformy streamingowej. Na tworzenie cyfrowego kowboja poświęcił 6000 godzin. Każdy, kto zainwestował już choćby 20 godzin na grę zdaje sobie sprawę, jak przerażająca jest wizja utraty wszelkich postępów. Zrozpaczony, wysłał do wydawcy gry – Rockstar Games – rozpaczliwą prośbę o transfer jego postaci w wieloosobowym Red Dead Online na inną platformę. Zwłaszcza w przypadku tytułu, który jak Red Dead Redemption 2 kryje w sobie niezliczoną ilość małych sekretów, które społeczność wciąż odkrywała od daty premiery w 2018 roku. W przypadku rozgrywki wieloosobowej, czas ten przeznaczony był również na tworzenie relacji z innymi członkami społeczności. Czy jest więc nadzieja dla przerażonego gracza?

Prawo a praktyka

Biorąc pod uwagę standardy wyznaczane przez prawo europejskie, pozbawianie użytkownika platformy zapisanych postępów, bez umożliwienia mu wcześniejszego pobrania danych, jest niedozwolone. Zgodnie z art. 16(4) Dyrektywy 770/2019, konsument ma prawo odzyskać swoje dane „nieodpłatnie, bez przeszkód ze strony przedsiębiorcy, w rozsądnym terminie i w powszechnie używanym formacie nadającym się do przetwarzania automatycznego”. W przypadku Red Dead Redemption 2, powyższy wymóg został spełniony jedynie częściowo.

Użytkownicy trybu jednoosobowego otrzymali w związku z zamknięciem Stadia sytuacją rekompensaty pieniężne, oraz możliwość eksportu swoich danych z usług świadczonych przez tę platformę, zgodnie z wymogami stawianymi przez Dyrektywę. Oznacza to eksport zapisów gry i ich wykorzystanie na innej platformie, takiej jak Steam.

Sytuacja jest jednak odmienna w przypadku wieloosobowego Red Dead Online. Z uwagi na to, że gra jest sieciowa, postęp postaci zależny jest od wydawcy (Rockstar Games), który zapisuje postęp poszczególnych postaci na swoich serwerach. To, czy będzie możliwe jego przeniesienie na inną platformę, zależne jest już od jego decyzji.

Opisywany przypadek unaocznia, że utrata dostępu do tytułu, w który użytkownik grał już jakiś czas jest bardziej dotkliwa niż odebranie produktu, którego ten nie miał jeszcze okazji wykorzystać. Rzecz jasna mowa tu o kwestiach niezwykle ciężko wymiernych, jednak ta sama gra może dla danego użytkownika zyskać na wartości właśnie przez nabudowane na niej przeżycia i relacje.

Z powyższym wiąże się pytanie, czy inwestycja tak długiego czasu w tworzenie wirtualnej osobowości, związanej przecież z nawiązaniem relacji z innymi ludźmi, nie stanowi dobra odrębnego od prawa użytkownika do korzystania z gry. Uniemożliwienie mu pielęgnowania znajomości z osobami, z którymi za pośrednictwem gry spędzał dużo czasu, prowadzić może do cierpienia psychicznego, co stanowić może podstawę do zadośćuczynienia.

Pozostałe artykuły

Zamknięcie platformy streamingowej – skutki dla użytkowników

18.10.2023 | Autor: Radosław Pałosz